poniedziałek, 15 sierpnia 2011

GR11 Dzień dwunasty

Espot

 

Przykazanie nakazuje dzień święty święcić. I tako, i my uczyniliśmy zatrzymując się w Espocie na jeszcze jeden dzień. Co prawda wynudziliśmy się jak mopsy, bo po jakiejś dwudziestej kawie i czterdziestym croissancie, nawet mops wszystkich mopsów, by się poddał.

Snuliśmy się po mieścinie bezładnie, co jakiś czas zachodząc do lokalnych sklepików, żeby skomponować menu na kolejne dni bez cywilizacji. W trakcie tych somnabulicznych pielgrzymek wyrobiliśmy własną opinię o Espocie, który trochę przywodził nam skojarzenia z Zakopanem. Co prawda Zakopane mniejszych rozmiarów, bez wypłowiałego misia oraz wszędobylskiego zakopiańskiego kiczu. Za to z wypachnionymi, odzianymi na bogato niedzielnymi turystami, którzy swoją przygodę z naturą przeżywali w jeepach kursujących między miasteczkiem, a pomnikami przyrody.

Brak komentarzy: